Historia z kołoczem naszej piekarni zaczęła się od Pań Gryjtek. Na tak zwanej naszej wsi (tak mieszkańcy w skrócie nazywają dzielnicę Wodzisławia Śląskiego – Radlin II) od zawsze jak pamiętam kołocz weselny robiły bliźniaczki Panie Małgosia i Krysia Gryjtki. Wspomniane panie, szykowały wszystko w domu, bo tak się kiedyś robiło i gotowe ciasto z przygotowanymi nadzieniami przywoziły do piekarni, a tam kładły na blachy i piekarz to wypiekał na złoty kolor.
Kunszt tworzenia kołocza weselnego rozsławił je tak bardzo w okolicy, że wszyscy potrzebujący właśnie u nich zamawiali kołocz.
Pewnego dnia, kiedy to my byliśmy ich klientami szykując kołocz weselny dla naszego syna, siostry Gryjtki uznały zgodnie, „Ty się dziołcha weź za tyn kolocz sama, to nima trudne. Dobrze Ci to idzie. Robert Ci to fajnie upiecze, a my też wiecznie żyć nie bydymy” .